Podstawowym błędem jest wiara w hasełko „najlepszą obroną jest atak”. To jest prostacka strategia, która na pewno doprowadzi do wojny wg zasady – większy cios za cios i tak coraz bardziej. Na pewno nie można być biernym, ale trzeba przynajmniej próbować dyplomacji oraz rozważnej zasady kija i marchewki.
Kochanek żony – jest często bagatelizowany. Proste wytłumaczenie, on jest tylko przystawką do szeregu problemów małżeńskich itd. Jednak kochankowie w większości angażują się w wojenkę, szarpaninę, w alienację… oraz są tego motywem.
- Po pierwsze primo – bo muszą, bo obiecywali wsparcie a czasami uchylenie nieba.
- Mają robioną autoreklamę kandydata na tatę, więc muszą też sprostać tym oczekiwaniom.
- Przyłączają się czynnie też do oczerniania swojego konkurenta, gdyż łatwiej w ten sposób uzyskać własną przewagę wspaniałości. Nie koniecznie jest to powtarzanie epitetów, czasami wystarczy z przewodniczką powtarzać: “były mąż” “ma zakaz” “powinien więcej płacić” “nachodzi, ubliża, oczernia”. Taka papuga klepaczka dla wzmocnienia przekazu, że każdy to widzi.
Społeczeństwo i w większości kobiety, bardzo chętnie powtarzają i wymyślają hasełka typu: ”ojcem jest ten, co wychowuje”, „samo spłodzenie niewiele znaczy” itd. Trzeba jednak potrafić odróżnić kwiat od chwastu. Jeśli kochanek stara się zastępować ojca w sytuacji gdy prawdziwy umarł lub w ogóle nie interesuje się dzieckiem, to zasługuje na pochwały. W przeciwnych wypadkach jest jak pasożyt. Nie ma większego znaczenia jego zaangażowanie wychowawcze czy pomoc mamusi. Każda niania lub opłacany korepetytor za uzgodnioną stawkę zrobi to lepiej, lub gorzej. Kochanek za to jest dopuszczany i ma inne profity. On dobrze wie, że musi się starać jak ona chce.
Syndrom 2 zeta przekazywany z pokolenia na pokolenie może mieć bardzo istotną o ile nie kluczową rolę w szerzeniu zła. Wpojona potrzeba fałszywej dumy lub tzw „bez łaski” z jednoczesną potrzebą brania w imię „się należy” niepotrzebnie nakręca spiralę zła. Naturalne jest dawanie z potrzeby serca i odwzajemnianie brania. Nikt nikomu łaski nie robi i nie ma potrzeby tego uzewnętrzniać. Ważne jest aby dwie strony dbały o równowagę w tym, gdyż jeśli jest to zachowane nikt nie czuje się źle, nikt nie jest nadmiernym biorcą ani dawcą.
Gdy jednak dochodzi do zbyt dużej dysproporcji wtedy uczucia się zmieniają, mówiąc wprost ktoś pasożytuje, wykorzystuje drugiego człowieka. Obie strony to odczuwają a pasożyt w ramach polepszenia własnego samopoczucia robi różne sztuczne zabiegi np. tłumaczy sobie i innym „to mi się prawnie należy”
Najczęstszym przykładem są pobierane z jednej strony alimenty uzyskane w wyniku szarpaniny sądowej. Gdy już są wg zasady łaski nie robi, ma nakaz, z drugiej strony jest już samowola wdzięczności a raczej całkowity brak no bo to właściwie sąd daje, tym tokiem tak samo nie ma potrzeby wywiązywać się z własnych obowiązków np. wykazywać rozliczenia, informować o istotnych sprawach, uzgadniać inne itd. Normalnie każdy człowiek gdy bierze od kogoś pieniądze, to sam chce ze swojej strony wykazać wdzięczność, własne zasługi za to itd., właśnie po to, aby nie czuć się źle, aby nie czuć się pasożytem biorącym za nic. Syndrom 2 zeta to takie fałszywe „biorę ale udaję że nie, dodatkowo pokazuję symbolicznie że łaski nie potrzebuje bo mam swoje”. Taka postawa za jednym zamachem poniża dwie strony, nadszarpuje bezinteresowną dobroć a czasami blokuje naturalne chęci dalszego dawania.
W praktyce zło/cwaniactwo napędza zło/cwaniactwo z drugiej strony. Ten mechanizm oddziałuje w różnych aspektach życia ale na przykładzie alimentów jest widoczny jak w soczewce. Osoby pobierające „wyszarpane alimenty” (nie te dawane dobrowolnie) mają wrogą postawę do swojego płatnika a on podobną do swojego biorcy – to w takim przypadku jest naturalne. Skala wrogości oraz zła/cwaniactwa różna. Na początku szarpaniny z jednej strony fabrykowanie dowodów na wysokie koszty a niski własny dochód a z drugiej strony ucieczka w szarą strefę, inne sprytne nie płacenie lub umniejszanie datków bezpośrednich (piniędzY) itp.
W/w mechanizm/syndrom przekazywany jest dzieciom.
Tylko prawdziwa mądrość i miłość dziecka oraz płatnika może zastopować zło.
Często dziecko bezpodstawnie pomimo brania gardzi swoim płatnikiem, stara się maksymalnie przedłużać, podwyższać i kombinować wg przekazanych zasad. Po latach taki płatnik nie ma już skrupułów aby brać alimenty od swojego dziecka wg tych samych sztuczek. Tak samo nie ma motywacji aby samemu gromadzić jakąkolwiek masę spadkową a również bez skrupułów można swojemu dziecku pozostawić długi.
MAŁŻEŃSTWO zapomnieć, wymazać, zakłamać, oczernić – dalsze nakręcanie ZŁA
Wg katolickiej wiary i nie tylko to najważniejszy sakrament, to coś co zobowiązuje człowieka na całe życie. Małżeństwo, potomstwo – rodzina to sens życia. Wg różnych obyczajów oraz różnego prawodawstwa to bardzo poważne zobowiązanie dwojga ludzi rodzące daleko idące skutki prawno-finansowe często mające wpływ na większość życia człowieka.
Dlaczego zatem w sądach na porządku dziennym jest to bagatelizowane artykułowanym nazewnictwem: “były mąż, była żona”?
Sędzia skazujący za tzw stalking wielokrotnie złamał Konstytucję pozbawiając mnie podstawowych praw, orzekł wbrew zdrowemu rozsądkowi przyjmując nadinterpretację adwokacką oraz nakazał zwracać się do żony per pani, tak gdyby to była obca mi osoba. Dobre obyczaje, etykieta i zwykły szacunek nakazuje do byłego sędziego, premiera, ministra, oficera itd zwracać się bez podkreślającego to przedrostka “były”.
Złe wzorce przekazuje rodzic pod-chwytający narrację zmniejszającą szacunek do małżonka wspólnych dzieci. Jeszcze gorsza jest próba wymazania, zapomnienia, ignorowania. Taki człowiek poniża również siebie. Taką postawą bowiem daje świadectwo iż jego słowa nic nie znaczą, iż przysięgę można wyprzeć z pamięci, iż to nic istotnego – rodzi się pytanie skąd i dlaczego wziął się nowy człowiek? To była pomyłka, nic ważnego?
“To jest temat zamknięty, o tym nie rozmawiamy, po co zdjęcia, po co do tego wracać, to było dawno, to było złe, to nie ważne, może tego w ogóle nie było…” Odciąć się, zapomnieć, wymazać, no bo trudno wyjaśniać własne postępowanie a może prawda wyszłaby na wierzch – może to jest prawdziwy powód!
Z uwagi na dzieci nie można tak! Można a nawet trzeba po rozwodzie okazywać wzajemny szacunek i pamięć do tego co było dobre zamiast zakłamywać usprawiedliwiając siebie “rozwód był konieczny, małżeństwo to był koszmar”. Taka postawa nakręca spiralę wzajemnych oskarżeń, wypomnień złych zachowań a nawet kpienie. Dzieci słyszą „on obraża, oczernia, ona manipuluje, oczernia…”. Dziecko odczuwa skołowanie, niepewność, złość, nienawiść do oddzielonego rodzica, a gdy zrozumie prawdę, zrozumie że było pionkiem w tej brudnej grze, jego niechęć a może żal a może nienawiść obróci się przeciw temu ukochanemu, bronionemu rodzicowi.
Na początku tej drogi zawsze są dwie możliwości, zamiast szarpaniny sądowej można wybrać może i mniej pieniędzy, ale za to spokój i poprawne relacje.