Trolle

Trolle, kasta i historia Fundacji TATA KOCHA

Nic nowego, nic nadzwyczajnego utworzyć fundację pod wpływem własnych przeżyć. PRAWDZIWE fundacje tak właśnie powstają. Człowiek dotknięty jakimś dużym nieszczęściem albo zderzeniem ze ścianą komplikacji chce potem dzielić się nabranym doświadczeniem, chce komuś pomagać w podobnym położeniu, bo doskonale rozumie co czują tacy ludzie. Mając jakiś własny majątek, taki człowiek chce zrobić z niego użytek w sprawie, jak sądzi godnej i potrzebnej. Początkowo utworzyłem stronę internetową, wykupiłem domenę tatakocha.pl oraz przestrzeń dyskową. Większość materiałów na podstawie własnych doświadczeń, ale też i innych w tym ze stowarzyszenia dzielnytata.pl Szereg zobowiązań prawno-formalnych związanych z utworzeniem fundacji odwlekało zamysł, a nawet wprowadziło refleksyjną korektę, aby w formie testamentu poczynić rozporządzenia i aby spadkobiercy to uczynili lub aby zasilić już działającą taką fundację. Przełom nastąpił, gdy w stowarzyszeniu DzielnyTata.pl zrodził się pomysł, aby dokończyć projekt z nakręconym filmem fabularnym, aby go wypromować, aby tym sposobem pokazać wiekszej społeczności jak jest. Potrzebne było zaangażowanie oraz większe środki na ten cel. Rozmawiałem z filmowcami, wykonałem szereg zabiegów, aby przybliżyć cel. Przystąpiłem do formalnego tworzenia fundacji, napisałem statut, dopełniłem formalności notarialnych, zgłosiłem wpis do KRS… oczywiście za wszystko płacąc własnym czasem i z własnej kieszeni. W międzyczasie wygenerowałem subkonto bankowe z wyłącznym przeznaczeniem środków na cel tworzonej fundacji, aby zacząć jakoś działać nim formalności będą domknięte. Zasiliłem konto własnymi pieniędzmi oraz umieściłem wpis w naszej grupie na FB o możliwości dokonywania dowolnych wpłat. Główne cele statutowe oprócz projektu filmowego już od dłuższego czasu były przeze mnie realizowane w formie non profit czysto ideowo. Wspieranie i pomoc rodzinom w sytuacjach trudnych, gromadzenie danych prawnych, merytorycznych i praktycznych w tematyce alienacji, rozwodów, separacji, mediacji, psychologi, sądownictwa i wielu innych. Kampanie w internecie na FB, strony internetowe, bilbord zewnętrzny, ulotki. Uczestniczenie w sprawach sądowych innych ojców, a nawet doradztwo prawno-formalne (na własne potrzeby każdy mający możliwości zgłębia tę wiedzę, a nie każdy potrafi zrozumieć prawniczy język). Kłody pod nogi zaczęła rzucać kasta. Z jednej strony prokuratura, bo Fundacja zaczęła domagać się wyjaśnień różnych spraw nieczystych dotyczących innych ojców. Z drugiej strony referent KRS wymyślał własne teorie dotyczące statutu, zarządu, prezesa…. i tego co w razie śmierci fundatora, bo wg niego testament nie wystarczy. Kilka różnych pism tego kandydata na sędziego, gdzie jego własne teorie wzajemnie się wykluczały, w końcu doprowadziło do mojej irytacji i zaniechania chwilowego tej przepychanki formalnej. Nie mogę na tą chwilę prowadzić działalności finansowej, zbierać odliczeń 1% podatków i innych datków, ale fundacja JEST I BĘDZIE i działam jak przedtem. Nic nie szkodzi, na utworzone konto tymczasowe jakoś nikt nic nie wpłacił, więc od nikogo nic nie zebrałem, nic nie muszę rozliczać i nikomu tłumaczyć, a dzięki orłowi z KRS nie muszę robić corocznych raportów do właściwego ministerstwa. Kwestia produkcji filmowej zostaje otwarta, choć tam też są schody, ale to już inna historia. Pojawił się troll, który szukając pieniędzy, próbuje mącić, krytykować i pouczać. Nie mając pewności kto to taki, przedstawiłem swój pogląd i realne działania licząc na odpowiedź w podobnym stylu. Dyskusja w sprawie kpinki do mojej inicjatywy z produkcją filmową więc pokazałem, że sam zrobiłem wiele filmów, stron internetowych, działań pomocowych (sam nie lubię się tym chwalić, inni wiodą prym w hasłach POMAGAM POMAGAM) i utworzyłem fundację. Pan troll zabawił się w Rutkowskiego, strony przejrzał, filmy pewnie też i w końcu ciach trach natrafił na opisane wyżej braki formalne fundacji, więc postawił diagnozę — udajesz fundacje, a wszystko wymyśliłeś. Panie i panowie z trollandi! – Toż to nawet sędzia, który odrzucił moją skargę na pana referenta, nie podważył istnienia FUNDACJI TATA KOCHA, ponadto pan referent iście formalny wszystkie swoje wątpliwości statutowo-zarządowe kierował w pismach do FUNDACJI TATA KOCHA, nawet prokuratura początkowo jak troll vel Rutkowski domagała się KRS-u , jednak po wyjaśnieniach ogólnikowo, ale jednak udzielała pisemnie własnych wyjaśnień kierowanych do FUNDACJI TATA KOCHA. Nawet ludzie uczeni — jest człowiek, znajdziemy paragraf, nie posuwają się do logiki — nie ma pesela, nie ma człowieka.

Takie trolle najczęściej kopiują Stalinowską doktrynę hipokryzji i zakłamania. Wielu funkcjonariuszy publicznych spuścizny komunistycznej (dzieci i uczniowie towarzyszy usłużnych) tak traktuje ludzi. Mówią wzniosłe hasełka, udają znawców prawa, konstytucji… a człowieka mają za nic. To, co zrobił lub osiągnął obywatel, jest mniej istotne niż podpis urzędnika. W wielu obszarach tacy biurokraci, politycy, włodarze, sędziowie (eurokraci też) tak kształtują prawo i faktyczne podejście, aby siebie stawiać na piedestale a innych maksymalnie poniżać. To dotyczy tych wszystkich, którzy własne posady lub status społeczny zawdzięczają układom, rodzinie, pieniądzom. Gdy w młodości wybudowałem garaż, dopełniłem wg własnego rozumowania formalności (grunt kopalni – zgoda dyrekcji, zgoda sąsiadów, zgoda adm) nie miałem projektu, nie miałem zgody UM wydział budownictwa. Sprawa o samowolę budowlaną, ukaranie w sądzie kolegium ds wykroczeń, przymuszenie do dopełnienia wszystkich formalności (wielu pieczątek) Te koszty większe niż fizyczna budowa. Na koniec w teczce z projektem, mapkami, uzgodnieniami, ekspertyzami dopięto urzędowy dokument pozwolenia na użytkowanie dla – ADM kopalni. Mnie jako inwestora organizującego, biegającego i płacącego za wszystko pominięto. Dla komunistycznego urzędnika ważniejszy był inny twór państwowy, no bo właścicielem jest kopalnia, czyli państwo, czyli towarzysze co mu załatwili posadkę. Dzisiaj księgi wieczyste są tak skonstruowane, że przeciętny człowiek ma trudności wyczytać najważniejsze informacje dotyczące nieruchomości i właściciela oraz poprzednich właścicieli. Najbardziej wyraźne, wielokrotnie rzucające się w oczy są nazwiska referentów dokonujących wpis czy wykreślenie, notariuszy i innych pracowników sądowych. Oni dbają, aby ich nazwisko przetrwało wieki.

Prawniczy bełkot
Niektórym naprawdę się wydaję, że są inni tzn. lepsi od reszty społeczeństwa. Jeśli MY SAMI nie zaczniemy siebie szanować i wychowywać tych myślących inaczej, to oni sami ani ich środowisko tego nie zrobi.
Swój swojego częściej będzie bronić, wspierać, udawać, że tego a tamtego nie widzi, a często CI z natury szlachetni częściej popadną we wzajemną wyższość. Trudno znaleźć PRAWNIKA kompetentnego, doświadczonego, charyzmatycznego i jednocześnie przyzwoitego. Czasami pojawia się młody, energiczny prawnik mający własny honor i uczciwość. Po czasie jednak często i on zostaje zarażony złymi cechami kastalnymi. Często sprzedają nic niewarte porady, czasami nawet błędne, często zawalają proceduralnie coś, ale zawsze chcą, aby za to płacić. Nawet gdy błąd prawniczy jawnie okazuje się faktem to za reklamację tj apelację chcą dodatkowych pieniędzy. Standardem jest przedstawienie własnej oferty finansowej (koszty za prowadzenie danej sprawy) traktowane jako płatna porada! Ostatnie minuty rozmowy wskazują prawdziwe oblicze 12:30

Pozytywnym jest fakt stopniowej przemiany. Niestety potrzeba pokoleń, aby społeczeństwo oczyściło się z plugawców, oni sami nie odpuszczą i do końca będą mącić, zakłamywać i udawać tych dobrych. Jedyne co każdy naprawdę dobry powinien, to mówić i uświadamiać nieświadomych. Pisać i przekazywać własną praktyczną wiedzę następnym pokoleniom.

Wielu polityków, medialna propaganda, a potem zwykli ludzie powtarzają bajeczkę o „zdemolowanym sądownictwie” – „teraz o wiele dłużej czeka się na sprawę sądową, sądy upolitycznione, sądy Ziobry”.
Toż to wydłużające terminy tworzą sędziowie upolitycznieni z drugiej strony a dokładniej to kasta sędziowska (rodzinnie i towarzysko powiązane grupy prawnicze) miota się, aby było jak dotąd, czyli całkowita bezkarność, priorytety i wyrokowanie własno-uznaniowe. Każdy, kto na własnej skórze doświadczył zderzenia z tym wymiarem niesprawiedliwości, dzisiaj po stokroć wolałby 2 razy dłużej czekać na wyrok, aby tylko był sensowny, logiczny, zgodny z prawem i sprawiedliwy. Druga bajka, choć logicznie brzmiąca pociskana przez to środowisko to hasełko „zawsze 50% będzie niezadowolonych z wyroku”. Co innego niezadowolenie a co innego świadomość jawnej bezkarności, bezczelności i bezsilności.
W całym ogromie tego ZŁA dodatkową goryczą jest zwyczajowo sztuczne stwarzanie POWAGI, wymuszone prawem regułki typu „wysoki sądzie” a z drugiej strony często człowiek niegodny, nieobeznany prawnie i życiowo. Znamienny i powszechny przykład to zgodna z prawem jawność rozpraw, prawo do wszelkich wniosków, czynnego uczestnictwa oraz nagrywania (często to konieczność i jedyna możliwość obrony przed powszechnym manipulowaniem protokołami rozpraw — piszą to co sędzia dyktuje a często dyktuje wg ustalonego wyroku). Kto nie był w sądzie niech wyobrazi sobie, że wchodzi do sklepu piekarniczego i grzecznie pyta „czy mógłbym dostać chleb?” a sprzedawca odpowiada do kasy fiskalnej „ble ble ble nie ma chleba”. W kwestii nagrywania tak to z reguły wygląda.